niedziela, 22 czerwca 2014
"Błękitny chłopiec" Rakesh Satyal
Książka mignęła mi kiedyś między półkami w empiku, a po kilkunastu miesiącach trafiła w moje ręce. Nie mogłam się doczekać, kiedy zacznę ją czytać. Czułam się jak dziecko, które biegnie do swojego pokoju, by otworzyć największy prezent urodzinowy i sprawdzić co tam jest.
Wydawało mi się, że zarówno okładka jak i i tytuł skrywają w sobie jakąś tajemnicę. I skrywały, ale inną niż myślałam. Podróż do świata indyjskiego chłopca okazała się monotonna, wyczerpująca i usypiająca. Czekałam na zapachy indyjskich przypraw i smaki indyjskiego życia przemykające dyskretnie przez ciekawą historię, ale ledwo przebrnęłam przez połowę książki i miałam dosyć.
Nic mnie przy niej nie chciało zatrzymać - ani bohater, który nie może się odnaleźć wśród rówieśników, bo po części czuje się dziewczynką a po części bogiem, ani jego opowieść, która jest nijaka, nie trzyma w napięciu i nie przyciąga żadną magią, zagadką, niczym...
Błękitny chłopiec zaprasza do swojego świata wielkimi czarnymi oczami z okładki książki, ale ten świat rozczarowuje. Jest nudny i przewidywalny. Na więcej słów szkoda mi czasu, bo w kolejce czeka mnóstwo ciekawych książek.
Moja ocena: 2/6
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz