wtorek, 23 września 2014

„Dziecko Noego” Eric-Emmanuel Schmitt



To, co przeżyjemy w dzieciństwie, zostaje w nas na zawsze. Magia tego okresu powraca w miejscach, zapachach, melodiach, uczuciach… I trudno niekiedy opisać te wspomnienia, bo mają w sobie coś niezwykłego, co powoduje, że robi się ciepło na sercu, uśmiech na twarzy, motyle w brzuchu i tęsknotę za tym, co już nigdy nie wróci.

Dzieciństwo Josepha, mimo że nie było usłane różami, było w pewnym sensie szczęśliwe. Odłączony od rodziców, w tym okresie, kiedy dziecko ich najbardziej potrzebuje, wojna, życie w strachu w obskurnej willi ojca Ponsa, nie było jego marzeniem. Jednak ogrodzenie tego domu dziecka stało się z czasem dla Josepha bezpiecznym schronieniem. Ojciec Pons okazał się nie tylko opiekunem ale i duchowym przewodnikiem. Chłopak, któremu został powierzony pod opiekę w sierocińcu był nie tylko koniecznym złem ale z czasem stał się bratnią duszą i przyjacielem na zawsze.

Niemożliwe może nam się wydawać to, że Joseph po odnalezieniu rodziców nie chciał wrócić z nimi do domu, ale pragnął zostać w sierocińcu z ojcem Ponsem i tym, co do tej pory dawało mu poczucie bezpieczeństwa i stało się częścią jego życia. Nie chce rozstawać się z tym wszystkim, co jest związane z jego dzieciństwem. Ale większość z nas tęskni za okresem, kiedy miał kilka i kilkanaście nawet, choćby za jego fragmentami. Za beztroską, przyjaciółmi na śmierć i życie, uśmiechem babci, bujanym fotelem, smakiem konfitur, zabawą na świeżym powietrzu mimo że czasem porządnie się zmokło, szkołą mimo że czasem przyniosło się dwóję, tatą, który mimo że kochał, czasem dał klapsa. Każdy ma inne wspomnienia z tego okresu, ale niezależnie od tego czy  chodziliśmy głodni czy najedzeni, czy mieliśmy nowe czy stare trampki, do dzieciństwa mamy sentyment. Także Joseph nie chce tego tracić, nawet wiarę chce zmienić, bo czuje, że tylko Bóg, którego pokochał jako chłopiec, z którego poznawaniem wiązała się cała magia  dzieciństwa, będzie jego Bogiem na zawsze. Niestety musi zerwać z tym okresem wyjeżdżając, przyjmując wiarę swoich przodków i zaczynając nowy etap w swoim życiu...

Moja ocena: 4/6

„Jezioro osobliwości” Krystyna Siesicka



Wróciłam do tej książki po mniej więcej piętnastu latach. Wzięłam ją ze swojej półki, bo nie miałam czasu, żeby przejść się do biblioteki. Sięgnęłam po „Jezioro osobliwości” kuszona wakacyjnym klimatem, wspomnieniami z czasów, kiedy miałam naście lat, a może i tęsknotą za tamtymi czasami. Poza tym byłam zmęczona ciężkimi, nietrafionymi lekturami z ostatnich tygodni.

Pisząc krótko, „Jezioro osobliwości, to bardzo lekka, przyjemna i niezbyt długa (dosłownie na jeden wieczór) powieść nie tylko dla młodzieży. Ja, pomimo że nie jestem już nastolatką, nie potrafię się rozstać z książkami Siesickiej :) Ciągle mam je na półkach i czasem do nich wracam… Ale przechodząc do rzeczy, „Jezioro osobliwości” na pewno wciągnie i oderwie od rzeczywistości. Szkoła, rodzina, pierwsze miłości i dylematy nastolatków – więcej nie zdradzę. No może tylko to, że zakończenie rozczarowuje, bo nadchodzi za szybko i jest zbyt banalne – przynajmniej jak dla mnie. Ale całość – jak najbardziej na TAK!


Moja ocena: 4/6