„Lalki w ogniu” czytałam jakiś miesiąc temu i to, co
najbardziej utkwiło mi w pamięci, to klimat Indii.
Prowadzona przez autorkę przemierzałam przez indyjskie
miasteczka krzyczące wszystkimi kolorami świata, wąskie uliczki śmierdzące
biedą i bezdomnością oraz targowiska pełne negocjujących ceny klientów i
zachwalających swój towar handlarzy. Czytając miałam wrażenie jakbym czuła lepkie i przepocone ciała Hindusów dotykających mojej skóry, gdy przeciskałam się przez
tłum. Razem z Pauliną Wilk obserwowałam sztywne, niemyte zapewne od kilku
tygodni włosy dzieci biegających bez butów wąskimi uliczkami. Słuchałam
jak zaklęta opowieści o zakazanej miłości, ojcach, którzy zabijają swe córki,
gdy przyniosą hańbę rodzinie i o roli kobiety w tym indyjskim społeczeństwie.
Mogę śmiało napisać, że Paulina Wilk jest bardzo
utalentowana. Mało kto potrafi pisać takim językiem. Ona przepięknie maluje
słowami obraz Indii. Chwilami mam wrażenie, że czytam poezję. Przewracając
strona po stronie, wydawało mi się, że jej słowa unoszą mnie delikatnie ponad
ziemią. Pisze o Indiach zupełnie inaczej niż pozostali podróżnicy, których
znam. Pokazuje nam je od kuchni, zakrada się tam, gdzie nikt wcześniej nie
zaglądał. Nie boi się pisać, jak każdego ranka Hindusi idą w okolice torów i
załatwiają tam swoje potrzeby, jak myją się na środku ulicy po każdym wschodzie
słońca. Robi to dyskretnie. Przywołuje odgłosy, zapachy, kolory, gęstość
powietrza, dzięki czemu mam wrażenie, że tam jestem, że wybrałam się w podróż,
która powoduje, że z każdym krokiem moja ciekawość rozbudza się coraz bardziej.
Kiedy widziałam, że zbliżam się do końca książki, zwalniałam
tempo, upajałam się każdym słowem tak, by przedłużyć tę podróż. A kiedy
skończyłam czytać, zatęskniłam za tą piękną opowieścią i obiecałam sobie, że
jeszcze wrócę do tej książki, bo chcę przeżyć to wszystko jeszcze raz.
Moja ocena: 6/6
Moja ocena: 6/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz