„Przed nami ogromny Kontynent Miłosz. Kontynent, po którym możemy wędrować. Możemy poznawać Rodzinną Europę, możemy cierpieć na Ziemi Urlo, doznawać pociechy w Dolinie Issy. Zwiedzać dalsze okolice, docierać do miasta bez imienia, gdzie wschodzi słońce i kędy zapada.”
Można powiedzieć, że Czesław Miłosz kładł się spać po dobranocce. Wstawał, gdy słońce jeszcze nie budziło się ze snu, by poczytać przynajmniej trzy godziny. Gdy wybiła szósta, jadł śniadanie. Wychodził na spacer, gdy świat jeszcze przeciągał się po długiej nocy, by poczuć zapach poranka i posłuchać jak cisza gra na flecie. Po powrocie pisał do południa i tak praktycznie każdego dnia…
Uwielbiał cukierki marcepanowe, które żona przed nim chowała, by dbać o jego zdrowie. Ale on był sprytniejszy, bo często chował je do szuflady biurka i gdy tylko naszła go ochota, wyciągał jednego i zjadał ze smakiem :)
Czesław Miłosz był łakomczuchem. Zawsze zachwycał się prawdziwym polskim jedzeniem, nie bacząc na to, że dużo potraw jest smażonych i ciężkostrawnych, a mimo to przeżył swoje dwie żony (druga była młodsza od niego o 30 lat i odżywiała się „light”). A najbardziej uwielbiał śledzie – w każdej postaci. Czasami też wpadał do McDonald’sa na jakąś niezdrową przekąskę. Właśnie tam, a nie do drogiej restauracji, poszedł rodziną po ceremonii noblowskiej. To wydarzenie może być jednym z dowodów na słowa osób, które go znały, że „nie był człowiekiem rozrzutnym. Żył bardzo skromnie, wydawał mało pieniędzy, pomagał rodzinie.”
Nigdy nie odmawiał, gdy ktoś stawiał kieliszki i wódkę, ale alkoholikiem nie był i nigdy nie traktował tego trunku jako siły napędowej dopisania, ale „uwielbiał alkohol i mógł wypić przerażające jego ilości”. Najczęściej pił ze znajomymi (wśród których była Wisława Szymborska).
„Nie stronił od drobnych prac domowych. Twierdził, że lubi zmywać. Zakładał fartuch […] i dziarsko zmywał […]. Mawiał, że przy zmywaniu naczyń doskonale mu się myśli, powstają zalążki wierszy.”
Czesław Miłosz nie robił dobrego pierwszego wrażenia. Kiedy patrzył zza tych gęstych krzaczastych brwi, wydawało się, że nie jest przychylnie nastawiony do ludzi. Jednak wystarczała chwila rozmowy, by przekonać się, że jest przemiłym człowiekiem. „Nie był zadufanym w sobie poetą […] Był bardzo dobry, skromny i sympatyczny. Można się było z nim napić whisky i gadać godzinami.”
W skrócie: kilkadziesiąt fascynujących wspomnień o Czesławie Miłoszu… Wspomnień jego przyjaciół, rodziny, znajomych, wielbicieli, współpracowników. Wspomnień, które zawierają informacje, jakich nie znajdziemy w podręcznikach.
Mam nadzieję , że zachęciłam Was do sięgnięcia po tę niesamowitą książkę, która „zaraża Miłoszem”. Ja ją wypożyczyłam z biblioteki, ale bardzo bym chciała mieć ją również na swojej półce.
Moja ocena: 6/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz