Są książki, o których ciągle myślimy, nawet, gdy od dnia, w
którym skończyliśmy je czytać, minęło sporo czasu. Obrazy i historie, którymi
żyliśmy, ciągle do nas powracają i nie pozwalają o sobie zapomnieć. Taka jest „Biała
Masajka”. Nie musiałam czekać do trzeciego czy piątego rozdziału, żeby mnie
wciągnęła. Nie mogłam się od niej oderwać już po kilku pierwszych stronach.
Książka była tak autentyczna, że miałam wrażenie jakbym to ja przeżywała tę miłość, cierpienie i walkę o życie. Akcja potoczyła się bardzo szybko, dlatego też książka nie nudziła mnie nawet przez chwilę. Autorka nie wstawiała długich opisów przyrody, a mimo to miałam wrażenie, że dokładnie widzę jak wygląda Afryka, czuję jej zapach i atmosferę. To było niesamowite przeżycie. Przez cały czas wydaje mi się jakbym rzeczywiście odbyła tę podróż po czarnym lądzie, była zakochana do szaleństwa w Masaju, chora na malarię, głodna, walcząca o kawałek chleba, a chwilami śmiertelnie zmęczona.
Cztery lata w buszu opisane przez kobietę, która przeszła przez niebo i piekło, zawsze pozostaną w mojej pamięci…
Moja ocena: 6/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz