Najczęściej piszę recenzję zaraz po przeczytaniu książki,
jednak w przypadku „Życia na pełnej petardzie” już od jakiegoś czasu próbuję
coś napisać o tej pozycji i nie wiem co. Może dlatego, że nie wzbudziła we mnie
większych emocji – ani bardzo pozytywnych ani bardzo negatywnych. Mimo to
uważam, że nie jest to zła książka i warto po nią sięgnąć, między innymi
dlatego, żeby zobaczyć, jaką siłę ma pasja, że zarówno w codziennym życiu jak i
w kościele są ludzie i ludziska, że lekarze nie zawsze mają rację mówiąc, że
zostały nam trzy miesiące życia (bo marzenia dają siłę do realizacji tego, c zamierzyliśmy i
życie tak długie, by zdążyć prawie ze wszystkim).
Książka na pewno w jakimś sensie zmusi do refleksji na temat tego, czy nie za mało robimy dla innych, czy nie marnujemy wielu godzin swojego życia na bezsensownych zajęciach, które nic cennego nie wnoszą w nasze życie, czy zrealizowaliśmy choć połowę swoich marzeń i wiele, wiele innych…
I w sumie ode mnie to byłoby na tyle. Resztę doczytajcie sami :)
Moja ocena: 3/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz