Autor pod pretekstem pisania listów do Mozarta, który
zmienił jego świat, opisuje swoje życie, przemyślenia, uczucia i lęki.
Znakomity pomysł! Forma, która przyciągnęła wielu. A do tego jeszcze płyta CD
z wybranymi dziełami kompozytora. Nie znaczy to jednak, że książka mnie
zachwyciła. Co mogę jej zarzucić? Że jest nudna. I gdyby miała więcej niż
trochę ponad 100 stron, raczej nie doczytałabym jej do końca.
Gdybym kochała
utwory Mozarta i jakoś znacząco wpłynąłby on na moje życie, to zapewne zupełnie
inaczej odebrałabym tę książkę. Ale gdyby babcia miała wąsy… „Moje życie z
Mozartem” mnie nie wciągnęło. Chwilami nawet moje myśli błądziły gdzieś poza
treścią książki i nie mogłam się na niej skupić. Nie pochłaniałam zachłannie każdego
słowa jak przy niektórych lekturach. Jednak pomysł na kompozycję bardzo ciekawy i
choćby dlatego namawiam, aby się z nim zapoznać.
Wielu osobom „Moje życie z
Mozartem” bardzo się podoba. Prawda jest taka, że każdy znajduje w książce coś
innego. Im więcej jest w niej dyskretnie schowanych nas samych, naszych
przeżyć, uczuć i myśli, tym bardziej zachwycamy się książką.
Chciałam zostawić jeszcze kilka cytatów i myśli Schmitta:
„Zamieniałem się w oddech, jej oddech, przyklejony do jej
warg, jej ciała”
„Upudrowana śniegiem”
„Każdy z nas rusza w ciągu swojego życia w podróż w
poszukiwaniu własnego „ja” […] Jednak gdy odnajdujemy wreszcie samych siebie,
to nigdy na zewnątrz, ale w sobie”.
„Dzieciństwo dostrzegamy dopiero wtedy, gdy je opuścimy”.
[…] Być szczęśliwym nie oznacza bronić się przed nieszczęściem,
ale je akceptować”.
Moja ocena: 3/6
Moja ocena: 3/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz