czwartek, 23 stycznia 2014

„Po zmierzchu” Haruki Murakami





W ciągu dnia każdy dokądś biegnie, a nocą? Większość z nas śpi, a niektórzy nie zmrużając oczu spędzają ten czas sami ze sobą, delektując się ciszą, własnymi myślami i tym dziwnym klimatem, którego za dnia nie da się odczuć. Murakami stara się nas zabrać właśnie do tego niesamowitego świata nocy, gdzie wszystko dzieje się jakby w zwolnionym tempie, gdzie rzeczywistość przeplata się z tym, co irracjonalne, gdzie wszystko może się zdarzyć… 

Kiedy przenosimy się do świata Murakamiego, w którym pustoszeją ulice, mamy wrażenie jakbyśmy byli w letargu, chwilami nie odróżniamy tego, co dzieje się naprawdę od tego, co kreuje nasza wyobraźnia z pomocą nocy.

Akcja zaczyna się koło północy i kończy się zanim nastanie dzień. „Po zmierzchu” składa się z rozmów bohaterów, wspomnień, którymi żyją, myśli, uczuć i nocnych wędrówek po Tokio. O bohaterach jednak wszystkiego do końca nie wiemy. Znamy tylko wycinki z ich życia, przemyśleń i wspomnień. Reszta pozostaje tajemnicą.

Murakamiemu udało się wciągnąć mnie w świat nocy, choć chwilami robi to nieudolnie. Mimo ogólnego dobrego wrażenia, momentami dialogi są sztywne, a historia bohaterów jest napisana od niechcenia. Jego styl pisania przywodzi mi chwilami na myśl styl pisania mało zdolnego ucznia (co pewnie oburzy jego wielbicieli, ale każdy ma prawo do wyrażania własnego zdania :) prawda?). Historie ukazane w powieści też nie są wyszukane. Skąd więc to bezkrytyczne oczarowanie jego twórczością, które tak często obserwujemy choćby na forach o literaturze? Może stąd, że historie, które tworzy  są dziwne i pełne niedopowiedzeń? Może również stąd, że po zamknięciu jego książki wraca się do niej myślami? Może…

A to kilka cytatów z powieści, które chciałabym tu zamieścić z różnych przyczyn:

„Jej oczy, jak szare chmury odbijające się na spokojnej powierzchni jeziora, mają kolor samotności.”

„Myślę, że czasem, po trochu zbudowałam sobie jakby własny świat. I kiedy jestem w nim sama, jest mi nieco lżej na duszy.”

„Łzy ciągle płyną. Mari zbiera je w dłonie. Świeżo spadłe łzy są gorące ja krew. Zachowały jeszcze ciepło wnętrza ciała.”

„Sierp księżyca przeobraził się w białą skałę milczenia.”

Moja ocena: 4/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz