Recenzje staram się pisać zawsze, gdy książka jest jeszcze
ciepła, aby nie uleciały mi gdzieś moje myśli, odczucia, wrażenia… Od razu, gdy
kończę coś czytać, sięgam po notes i
piszę, bo jestem jeszcze w świecie fabuły. Niestety z „Nędznikami” Victora Hugo
tak nie było. Przypomniałam sobie po kilku miesiącach, że nie napisałam nic na
temat tej powieści. A chciałam to zrobić, bo uważam, że warto. Zbyt wiele
pozytywnych emocji wywołała we mnie ta książka, zbyt duży ślad zostawiła w
mojej pamięci, żebym ją pominęła.
„Nędznicy” to piękna historia o ubogim człowieku, który dla
głodnej rodziny ukradł chleb i to wydarzenie uczyniło z niego przestępcę i
zmieniło jego życie na zawsze. Zmuszony do ucieczki i opieki nad małą osieroconą
dziewczynką zmienia się wewnętrznie. „Nędznicy” to również historia o miłości,
która wydaje się tak namacalna, jakbyśmy sami ją przeżywali. Poza tym liczne
dygresje dotyczące poglądów filozoficznych czy politycznych autora czyni ją
jeszcze bardziej wartościową.
Powieść tę odsłuchałam jako audiobooka i szczerze mówiąc nie mogłam się od niej oderwać. Zakładałam słuchawki po przebudzeniu i zasypiałam z nimi. Coś mnie do tej historii ciągnęło i kiedy nie mogłam jej słuchać, zniecierpliwiona czekałam na chwilę, kiedy będę mogła powrócić do świata Hugo. Książka ta jest grubym tomiszczem, choć prawdę mówiąc, autor mógł to samo zawrzeć w połowie cieńszej powieści, ale czy to byliby wtedy ci sami „Nędznicy”? No właśnie…
Co mi nie przypadło do gustu? Kilka rozdziałów typowo
historycznych, politycznych, opisujących przebieg rewolucji francuskiej. Ale
znajdą się zapewne i tacy, którzy wątki tego rodzaju będą zachłannie pochłaniać
ze względu na swoje zainteresowania i upodobania.
Tak czy owak polecam „Nędzników”. Mole książkowe nie powinny
ominąć tej pozycji, bo mogłaby być to dla nich wielka strata.
Moja ocena: 5/6
Moja ocena: 5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz