Zacznę krótko: nigdy żaden artykuł ani żadna książka tak mną
nie potrząsnęły jak „W dżungli zdrowia”. Doznałam szoku, olśnienia i
przeraziłam się. Czym?
- Tym, co wrzucam w siebie nieświadomie myśląc, że odżywiam
się w miarę zdrowo.
- Tym, że Unia Europejska zgadza się na używanie przez
producentów dodatków do żywności (od jogurtów, przez ryby, słodycze, pieczywo
po mięso), które w wielu krajach nie należących do UE są kategorycznie
zabronione , bo powodują szybki rozwój raka.
- Tym, jak producenci oszukują nas stosując zamienniki w
nazwach składników (np. zamiast E-ileśtam, piszą skrobia modyfikowana), trując
nas (ŚWIADOMIE!), a my jeszcze to kupujemy i napychamy ich kieszenie
pieniędzmi, pozwalamy, by ten nikczemny handel się rozwijał.
- Tym, że kobiety w ciąży karmią siebie i swoje malutkie
dzieci, które dopiero się rozwijają, pokarmami, których składniki powodują
niszczenie genów swoich i rozwijającego się płodu. A później zastanawiają się
skąd u małego dziecka rak, białaczka czy ADHD.
- Tym, że dajemy dzieciom na prezent słodycze, by ujrzeć na
ich twarzach uśmiech, a tak naprawdę podarowujemy im substancje rakotwórcze
zamknięte w pysznym batoniku, lizaku lub żelkach.
- Tym, że 10 lat temu na raka umierał co dwudziesty człowiek,
a teraz co trzeci i nikt się tym nie przejmuje.
- Tym, że lekarze przepisują tabletki antykoncepcyjne, za
które kobiety płacą latami, by nie mieć dzieci, a później latami płacą za In
vitro, żeby te dzieci mieć. Czy to nie paradoks?
- Tym, że mamy coraz głupsze społeczeństwo, coraz bardziej
otyłe, schorowane i nieszczęśliwe, a podobno nauka i medycyna się rozwija się w
zawrotnym tempie, ale nie umie im pomóc. Czy to nie dziwne?
- Tym, że bla, bla, bla…
Można tak pisać bez końca. I zastanawiać się, czy to
oznacza, że wszystko jest złe? Wszystko nie, ale większość tego, co znajdziemy
na półkach w sklepach. Niestety trzeba zdać sobie sprawę, że państwo o nas nie
zadba i nie zahamuje sprzedaży wielu produktów, które prowadzą nas do ŚMIERCI.
A nie zahamuje dlatego, że ma z tego pieniądze, ludzie kupują dużo, za trochę
niższą cenę i nakręcają gospodarkę.
To nie są teorie wyssane z palca. Beata Pawlikowska pisze,
że gdy jej znajomi szli do kina albo do knajpy, ona zostawała w domu i
studiowała trudne fachowe lektury naukowe i typowo medyczne w języku
angielskim, by poznać prawdę, a później wszystko testowała na sobie. To, co
opisała, to jest wynik tych testów, które trwały wiele lat. Co dokładnie
odkryła? Sprawdźcie sami – nie będę Wam odbierać tej przyjemności :)
Ja mogę napisać tylko, że obrzydło mi wiele rzeczy, które
wcześniej uwielbiałam, bez których nie umiałam funkcjonować. Teraz małymi
kroczkami przestawiam się na zdrowsze jedzenie (bez chemicznych dodatków). I
też nie mam czasu, mam małe dziecko i milion obowiązków, ale przeorganizowałam
swoje życie i (o dziwo!) ten czas znalazłam :)
I co mnie jeszcze zdziwiło? Porzucasz diety, jesz zdrowo,
bez chemii, wszystko, na co masz ochotę, nie chodzisz głodna i co? Twój
organizm powoli wraca na właściwy tor. Jesteś pełna energii, pomysłów, nie
chorujesz, a Twoja waga POWOLI wraca do normy. Odstawiasz wszystkie suplementy
i witaminy i czujesz się zdrowsza, szczęśliwsza, zaczynasz realizować swoje
marzenia. Aż niemożliwe? A jednak!
Ależ się rozpisałam ;)
Moja ocena: 6/6